11 kwi 2009

10 Płyt które zmieniły moje życie

Uff, święta minęły i okazało się, że mamy jubileusz - 10 post.... Postanowiłem z tej okazji wrzucić moje wypociny, które ukazały się chyba 2 lata temu w "Pasażerze" - rzecz o moich ulubionych płytach. Nie każdy teraz czyta prasę więc dla niektórych może to być ciekawe. "Felieton" uzupełniłem o linki do stron zespołów, linki do blogów na których można zassać opisane płyty, zdjęcia i videosy opisywanych kapel. W samych opisach nic nie zmieniałem - są takie jak 2 lata temu (stąd może to i owo w międzyczasie uległo zmianie). Nie znalazłem jedynie nigdzie linków do płyty Klamydii... Miłej lektury, ściągania, oglądania i słuchania. Liczę, także że zachęcę kogoś do posłuchania czegoś ciekawego i może nawet do zakupu niektórych tytułów (można niektóre obczaić np. na Allegro)

--------------------------------------------
Komuś, kto tak jak ja kocha muzykę trudno wybrać 10 płyt. Może gdyby była to setka, to dałbym radę? Postanowiłem więc pominąć wiele pozycji bardzo oczywistych i parokrotnie już opisywanych w tej rubryce przez innych. Myślę, że trochę bez sensu rozwodzić się tutaj nad płytami takich zespołów jak Minor Threat, Bad Brains, Undertones, Agnostic Front, 7 Seconds, Ramones, DRI, Dead Kennedys, jedynka Clash, Nausea, Crass, który w sumie jest chujowy prócz pierwszej płyty, ale dzięki niemu zostałem wegetarianinem, GBH, Exploited (żartuję) itd. Nie ma tu również moich ulubieńców z The Accused ponieważ prawdopodobnie w tym numerze znajduje się wywiad z nimi i prawdopodobnie (jeśli zwyciężę z czasem i lenistwem) także mój krótki komentarz. Tak więc reasumując - uznałem, że przedstawię tu kilka pozycji bardzo ważnych dla mnie i myślę, że również dla sceny/muzyki HC/Punk. Ważnych, ale jednocześnie nieco mniej znanych lub trochę zapomnianych - taki mały zestaw edukacyjny zwłąszcza dla młodszych czytelników. Rozrzut stylistyczny jest dość spory, ale słucham po prostu wszelkich gatunków hc/punk. Niestety ostatnie lata nie przyniosły zbyt wielu rewelacyjnych płyt więc przeważają starocie. Może wynika to z tego, że w punk rocku chyba wszystko zostało już wymyślone i w tej chwili różnice polegają głównie na szczegółach produkcyjnych. Słucham oczywiście nadal setek nowych kapel, ale jakoś nie robią na mnie takiego wrażenia jak pionierzy. Miłej lektury i mam nadzieję, że zachęcę kogoś do poszukania tych pozycji.


--------------------------------------------------
WIPERS „Youth Of America” 1981 (Park Avenue Records)





Pamięć trochę zawodzi, ale prawdopodobnie jest to pierwsza punkowa płyta, jaką nagrałem sobie w całości z radia. Wtedy rzecz jasna nie kojarzyłem tego z punk rockiem. Na początku lat 80-tych w radiowej Trójce dużo fajnych płyt puszczał m.in. Piotr Kaczkowski i w swoich kultowych audycjach promował często jakieś nieznane zespoły, nie podając nawet ich nazw, a używając zamiast tego nazw grackich liter. Utwór Wipers „When It’s Over” z tej płyty to było „beta” i chyba nawet pod tą nazwą utwór zawędrował na listę przebojów Marka Niedźwieckiego. Gdy tylko płyta została po jakimś czasie puszczona w całości to ją sobie nagrałem. 6 stosunkowo długich utworów, utrzymanych w specyficznym melancholijno-depresyjnym klimacie no i główny atut tego krążka - wspaniała gra gitary, niesamowite harmonie. Na początku lat 90-tych udało mi się zdobyć winyl. Kilka lat później zaczęły za sprawą m.in. internetu docierać szersze informacje np., że byli z Portland, że w Wipers grał ktoś z Poison Idea! Potem wyszedł punkowy Tribute To Wipers, zaczeto wznawiać ich inne, także starsze od tej płyty, które okazały się bardzo dobrymi krążkami itd. Można nawet nabyć DVD, na które właśnie ostrze sobie zęby. Wyczytalem gdzieś ostatnio, że płyta powstała jako swego rodzaju odpowiedź wobec ówczesnej sytuacji na amerykańskiej scenie, kiedy to kapele punkowe nagrywały coraz krótsze i szybsze utwory. Pozdrowienia dla P.Kaczkowskiego (choć wątpię by to do niego dotarło) - dzięki któremu jako szczyl usłyszałem sporo fajnej muzyki, gdy rówieśnicy słuchali Culture Club, Madonny czy Michaela Jacksona. Być może dzięki temu jestem teraz w tym miejscu.


THE WIPERS MYSPACE
THE WIPERS WWW
THE WIPERS "Youth Of America" CD

--------------------------------

ANGRY SAMOANS “Back From Samoa” 1982 (Bad Trip Records)


Pierwszy raz usłyszałem ich chyba w radiu, w audycji Tomka Ryłko. Urzekli mnie od razu. Prosty bardzo chwytliwy hardcore punk z charakterystycznymi pissed-off, snotty wokalami (nie znajduję dobrego polskiego określenia…). Muzyka osadzona w punkowej tradycji Avengers, Germs czy nawet Ramones, ale mająca charakterystyczny hardcore’owy szlif, charakterystyczny dla wczesnych lat sceny HC. Chyba każdy zna, niekoniecznie nawet kojarząc to z AS ich kawałek „Lights Out” (od tego kawałka zaczerpnęłą też nazwę dość znana obecnie ekipa old school z Californii), coverowany do dziś przez setki kapel, a płyta zawiera jeszcze inne znane hity „Gas Chamber” czy „They Saved Hitler’s Cock”, a właściwie każdy numer to klasyka. Wszystko podane na wesoło, bez patosu, zaangażowania, cynicznie i z jajem. Z braku miejsca na inne krążki niech Anry Samoans będzie reprezentantem innych wspaniałych kapel z Californii, z tamtych lat - ADOLESCENTS, BAD RELIGION, BATTALION OF SAINTS, DEAD KENNEDYS, DICKIES, AGENT ORANGE, BLACK FLAG, TSOL, CIRCLE JERKS czy YOUTH BRIGADE. Płyta wielokrotnie wznawiana, więc w miarę łatwa do zdobycia. W zasadzie wszystkie inne krążki AS są warte przesłuchania.

ANGRY SAMOANS WWW
ANGRY SAMOANS MYSPACE
ANGRY SAMOANS "Back From Samoa" LP
-----------------------------------------
BLITZ “Voice Of A Generation” 1982 (No Future Records)


Nagrałem sobie tą płytę z radia w audycji Marka Wiernika (tak, w połowie lat 80tych w radiu lecialy całe płyty!!!), w atmosferze plotek o skinheadach itp. Jest to jak dla mnie najlepsza płyta Oi!, klasyka i kult. Nie ma chyba słabych punktów, a każdy kawałek to hymn ulicy. Zespół, który miał wpływ także na wiele hardcore’owych załóg - Slapshot, Agnostic Front; ich cover nagrał nawet straight edge’owy Judge, co na początku lat 90-tych budziło niemałe zdziwienie u nas w kraju. 17 kawałków udowadniających, że Oi! nie musi kojarzyć się z wieśniactwem.

BLITZ MYSPACE
BLITZ WWW
BLITZ "Voice Of A Generation"
-----------------------------------
VERBAL ABUSE “Just An American Band” 1983 (Fowl Records)


Bardzo dobra płyta reprezentująca wczesny crossover (choć nie ma tu tyle metalu co na późniejszych produkcjach zespołu), jeszcze mocno osadzony w punk i HC. Zespół założony został w Texasie - stąd może słyszalne wpływy MDC, DRI czy nawet DEAD BOYS. Później przenieśli się do Californii, jak wiele innych tamtejszych zespołow. Ciekawostką może być fakt, że wynajmowali dom wspólnie z kolesiami z DICKS, DRI, MDC i… Harleyem Flanaganem z CRO-MAGS. Na tej pierwszej płycie na wokalu udziela się legendarny wokalista SICK PLEASURE - Nicki Sicki, potem zastapiony przez wokalistę CONDEMNED TO DEATH - Scotta Wilkinsa. Na późniejszych krążkach zaobserwować można wiele zmian składów, przez zespół przewinęli się ludzie związani z ATTITUDE ADJUSTMENT, CODE OF HONOR, ELECTRIC FRANKENSTEIN czy nawet późniejszy perkusista Machine Head, Testament - Chris Kontos. 12 szybkich, pełnych energii porywających numerów z nihilistycznymi raczej textami + ciekawy cover Greateful Dead „American Band”. Niedawno zespół znów się reaktywował więc może będzie szansa by zobaczyć ich w Europie.

VERBAL ABUSE MYSPACE

VERBAL ABUSE "Just An American Band" LP
--------------------------------
ADRENALIN O.D. “The Wacky Hi-Jinks Of” 1984 (Buy Our Records)


Kwintesencja amerykańskiego ostrego, prostego trashowego (nie w sensie metalowym) hardcore punka. Takich kapel było wtedy wiele, w każdym stanie, mnóstwo takich płyt (często tylko singli), ale im udało się troche wybić i dziś należą do kanonu Reagan Era HC. Kilkanaście szybkich, zfuzzowanych czadów z niedbałym wokalem, bez wirtuozerii + często głupkowate texty np. o Godzilli. Jest w takiej muzyce jednak coś, czego dotąd nie udalo się podrobic żadnej polskiej kapeli. Amerykanie mają to chyba w genach. Warto jednak wspomnieć, że na pewno znali ta płytę kolesie z ID-a czy USTAWY O MŁODZIEŻY bo niektóre riffy z ich nagrań są dziwnie znajome i chyba jedynie oni (zwłaszcza ID we wczesnym okresie) najbardziej zbliżyli się właśnie do takiego typowego USA HC z polowy lat 80-tych. Jakiś kawałek Adrenalin OD grał zresztą zespół MYKKA 100 będący cover-projektem Petara i jego kolegów z UOM. Ten krążek to długogrający debiut załogi z New Jersey, ale ich pierwsze nagrania znalazły się na kultowej składance „New York Thrash” już w 1982r, potem jeszcze był kultowy singiel „Let’s Barbeque” z Jimem Fosterem na gitarze, który później założył ELECTRIC FRANKENSTEIN. Zespoł wydał jeszcze 2 fajne płyty by skończyć na dość smętnym rockowym albumie „Ishtar” w 1990r., który można było nabyć nawet w Polsce dzięki Metal Mind.

ADRENALIN OD MYSPACE
ADRENALIN OD WWW
ADRENALIN OD "The Wacky Hi-Jinx Of" LP
----------------------------------
BIG BLACK “Songs About Fucking” 1987 (Blast First)


Dla niektórych ta płyta, w tym zestawieniu może być zaskoczeniem, ale jest to efekt słuchania przeze mnie w młodości muzyki nowofalowej, cold wave, post punk i gothic, których to gatunków (jak wiele osób w połowie lat 80tych) słuchałem równolegle do punk rocka. Te fascynacje takimi grupami jak Joy Division, Alen Sex Fiend, New Model Army, X-Mal Deutschland, The Cure, Opposition, wczesne Cocteau Twins i Dead Can Dance doprowadzily mnie do muzyki bardziej zbliżonej do HC/Punk jak właśnie Big Black, Sonic Youth, Killdozer, Swans, Head Of David, Butthole Surfers, Membranes czy Scratch Acid. Do dnia dzisiejszego uwielbiam te brzmienia. Płyta zawiera 14 kawałków z charakterystycznym post-hardcore’owym, szklistym i ostrym jak brzytwa brzmieneim gitary S.Albini znanego póżniej z Rapeman czy Shellac, odhumanizowanym i jakby beznamiętnym, a jednocześnie desperackim wokalem i monotonnym biciem automatu perkusyjnego. Cover Krafttwerk „The Model” to prawdziwa perełka. Klasyka noise rocka.

BIG BLACK MYSPACE
BIG BLACK "Songs about Fucking"
----------------------------------------
KLAMYDIA “Älpee” 1989 (Free Animals)


Byłoby bez sensu trochę opisywanie tutaj jakiejś płyty Ramones, których uwielbiam więc jako reprezentanta takiego grania przedstawiam fińską Klamydię. Bezpretensjonalny, totalnie melodyjny i chwytliwy punk rock w tradycji Ramones + szczypta Misfits, może tempo deczko bardziej hardcore’owe, ale jednak punk rock. To ich debiutancki duży krążek, który kupiłem lub zdobyłem jakoś przypadkowo. Płyta przez wiele lat była obowiązkowym elementem każdej imprezy u mnie na chacie obok „Forever Punk” KBO!, Operation Ivy czy jakiegoś Adicts, że o demówkach Celi Nr 3 nie wspomnę. 20 kawałków, które mimo, że zaśpiewane po fińsku, tak wpadają w ucho, że po 2-3 przesłuchaniach człowiek łapie się na tym, że podśpiewuje sobie jakieś bez sensu texty typu „Kuuban Miehet Suomessa”. Kocham to surowe brzmienie z pierwszej ich płyty. Zespół gra do dnia dzisiejszego i jest bardzo popularny w Finlandii i Niemczech, wydali do tej pory ze 20 krążków chyba. Nie słyszałem wszystkich, ale zawsze gdy jakaś wpadnie mi w ręce słucham kilkanaście razy. Relax. Ten ich styl ma nawet nazwę ramalama punk i mają wielu naśladowców, ale oni dla mnie są najważniejsi.

KLAMYDIA MYSPACE
KLAMYDIA WWW
-------------------------
SHEER TERROR - „Just Can’t Hate Enough” 1989 (Starving Missile Records)



Tą płytę przywiózł z wycieczki do Berlina mój kolega Radym w 89r. chyba i wtedy usłyszałem ją po raz pierwszy, ale trochę czasu mi zajęło nim ją doceniłem. Kwintesencja hate core’a. Wspaniale połączony HC/Punk w średnim raczej tempie w klimatach POISON IDEA, NEGATIVE FX + metalowe gitary jakby żywcem wyjęte z Celtic Frost, podwójna stopa (co nie było jeszcze wtedy taką normą w HC), no i niesamowity brutalny wokal Paula Bearera - czysta nienawiść i agresja, negatywne texty... Chyba na każdym wywierają wrażenie pierwsze takty płyty czy text „Shut up punks!” rozpoczynający tytułowy utwór, monumentalny śpiew Paula w „Roses” czy „Burning Time”. Nigdy nie miałem wersji winylowej w ręku, ale dzięki temu moglem usłyszeć bonusy z singli znajdujące się na wersji CD - niezapomniany cover The Cure, zapowiadany „Robert Smiths sucks my dick!”. Zespół kultowy dla nowojorskiej sceny, kochany na całym świecie przez punków, hardcore’owców i skinheadów. Na pewno odcisnęli swe piętno na muzyce chociażby SFA, HATEBREED, AWKWARD THOUGHT, NRSV, BLOOD FOR BLOOD czy NEGLECT. Niedawno w końcu udalo mi się zobaczyć DVD „Beaten By The Fists Of God” zawierające między innymi wspanialy reunion show z 2004r. w nowojorskim CBGB, które polecam wszystkim chcącym zobaczyć na czym polega fenomen Sheer Terror. Paul Bearer ma nową kapelę JOE COFEE - niby fajna, ale to już nie ten klimat.

SHEER TERROR MYSPACE
SHEER TERROR "Just Can't Hate Enough" CD
-----------------------------------------
INTEGRITY - “Those Who Fear =Tomorrow” 1991 (Overkill Records)


Ten zespół powinien znać każdy, kto słucha HC. Założony w 1989 w Cleveland, Ohio przez vocalistę Dwida i kumpli z kapel Die Hard i Confront na zawsze zmienił oblicze sceny. Nikt przed nimi w tak zajebisty sposób nie połączył metalu (tego najbardziej demonicznego i złowieszczego) z hardcore punkiem. Śmiało można powiedzieć, że to oni stworzyli new school i obecny metalcore. Gdzieś dawno temu wyczytałem w jakimś Maximum Rocknroll, że to zespół hardline i jakoś z rezerwą podszedłem do tej płyty, którą przytargał skądś wtedy mój młodszy brat Rafał. Ale ta płyta po prostu mnie zabiła, a oczywiście hardline okazał się kłamstwem i plotką. Wściekłość, szybkość, a zaraz potem przytłaczające zwolnienia, agresja, apokaliptyczne i demoniczne wokale, przeszywające szycie gitar, mocne hardcore’owe chórki. Muszę się pochwalić, że do jednego z wczesnych numerów „Pasażera” napisałem recenzję jednej z ich kolejnych, równie świetnych płyt „Humanity Is The Devil” i była to chyba pierwsza recenzja tego typu muzyki w tym szmatławcu. Zespół kilka razy nie dojechał do Polski na koncerty, ale w końcu 6-7 lat temu trafiłem na nich w Poznaniu. Zagrali świetny set z głównie starymi sprawdzonymi utworami, a Dwid okazał się bardzo sympatycznym gościem nie stroniącym od śląskiej wódy i zielska. Co ciekawsze, bez żadnych problemów udzielił mi licencji na wydanie wszystkich płyt Integrity na kasetach w Polsce - „I don’t care about Tony Brummel and Victory”. Niestety był to okres, gdy kasety jako nośnik powoli zdychały i zdążyłem wydać jedynie 2 tytuły - opisywany tutaj (ale w poszerzonej wersji, pod trochę innym tytulem) i wspomniany „Humanity…”. Ten krążek to kamień milowy w historii HC i bez niego być może nie powstałyby w latach 90-tych tak fajne hordy jak Liar, Congress, Fall Silent, Morning Again, Unbroken i tysiące innych. Płyta była wielokrotnie wznawiana przez różne wydawnictwa, pod różnymi tytułami i w różnych konfiguracjach - często z wieloma bonusami więc pora zaopatrzyć się w nią jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś/-aś.

INTEGRITY MYSPACE
INTEGRITY "Those Who Fear Tomorrow"
---------------------------------------
WHAT HAPPENS NEXT? - „Hollow Victory” 1999 (Not A Problem Records)


Wiedziałem, że pokocham ta kapelę jeszcze zanim ją usłyszałem. W czasie gdy internet był jeszcze w powijakach (przynajmniej w Polsce) przeczytałem o nich w paru zachodnich zine’ach. Kapela w której udzielali się goście znani ze SPAZZ, CAPITAL CASUALTIES nie mogła być zła. Wszechobecny metal zdominował hardcore w tym czasie, a WHN? to był powiew świeżości, choć wyraźnie nawiązujący do ulubionego przeze mnie okresu w muzyce czyli połowy lat 80-tych. Niesamowicie energetyczny, porywający i żywiołowy hardcore thrash. Bez topornego metalu, bardzo chwytliwy i na swój sposób melodyjny, szybki czad ze świetnymi zwolnieniami, zmianami tempa, chórkami. Ten krążek jest krótki i zawiera jedynie 12 kawałków, w tym covery innych wspaniałych grup - GORILLA BISCUITS i IMPACT UNIT. Power violence już trochę się wypalał w tym czasie, a WHN? ze swą muzyką i etyką zabawy, przyjaźni, swoistej prostoty, podbudowany silnymi zasadami DIY natchnął tysiące kapel na świecie. No i ten image - bandany, koszule flanelowe, czapki z postawionym daszkiem…. Dziś zespoły thrash / fast core spotkać można na wszystkich kontynentach - nawet w Rudzie Śląskiej - AVARIA czy HAN SOLO. Ten krążek jest raczej nie do zdobycia za rozsądne pieniądze w orginalnej winylowej wersji, ale na szczęście wchodzi w skład łatwiej dostępnej płyty CD „The First Year”, wydanej w Polsce także na kasecie. Miałem niebywałą przyjemność widzieć kilka lat później WHN? na żywo w Brnie. Choć widziałem wcześniej setki koncertów, to wtedy pierwszy raz w życiu zobaczylem słynny wall of death i skaczącego perkusistę. WHN? nie istnieje, ale jego czlonkowie uwikłani są jak zawsze w inne kapele, z których najciekawszą wydaje się CONQUEST FOR DEATH.

WHAT HAPPENS NEXT WWW
WHN "First Year" CD
WHN MYSPACE